Czasem mówi się, że nic tak ludzi nie łączy, jak kredyt hipoteczny. Ba, niektórzy twierdzą, że to o wiele silniejszy związek, z którego trudno się uwolnić. Rzecz jasna, to raczej dowcip, natomiast faktem jest to, że refleksja o wspólnym gniazdku pojawia się w dzisiejszych czasach zdecydowanie częściej niż wizja hucznego wesela i przysięgi przy ołtarzu. Tylko, czy można wziąć kredyt hipoteczny bez ślubu?
Prawo bankowe
Ustawa o kredytach konsumenckich i prawo bankowe to naprawdę neutralne dokumenty i jak na Polskę wyjątkowo tolerancyjne, bo absolutnie nie wynika z nich, że po kredyt może sięgnąć tylko para związana ślubem. Wręcz przeciwnie, mogą to być partnerzy, a nawet członkowie jednej rodziny np. matka z dorosłym dzieckiem czy rodzeństwo, mogą to także być osoby związane więziami sympatii czy przyjaźni. Ważne jest tylko to, aby druga osoba zechciała zaciągnąć z tobą wspólne zobowiązanie. Co więcej, jest to zwykle bardzo korzystne, bo dwie osoby mają najczęściej nieco wyższą zdolność kredytową niż jedna.
Czym interesuje się bank?
Na pewno nie świadectwem ślubu. Natomiast jest zainteresowany zarobkami netto, stażem pracy i rodzajem umowy, historią kredytową i dotychczasowym przebiegiem spłat, a także istniejącymi zobowiązaniami. Bank ciekawy jest też wieku kredytobiorcy, który absolutnie nei może być wyższy niż 75 lat. Bardzo istotne są koszty prowadzenia gospodarstwa domowego, czy obciążenie utrzymaniem dzieci. Właśnie te koszty utrzymania są szalenie istotne. Nie od dziś wiadomo, że jednej osobie trudniej utrzymać mieszkanie niż dwóm. Tylko wcale nie musi oznaczać to formalnego ślubu, a po prostu mieszkanie we wspólnym domu. W końcu zdarzają się małżeństwa, które mają całkowitą rozdzielność majątkową i prowadzą dwa osobne gospodarstwa. To właśnie kluczowy warunek „zdolności”.
Czyli nasze mieszkanie jest wspólne?
Kupienie nieruchomości na kredyt, nieważne czy to dom, działka czy mieszkanie wcale nie oznacza, że muszą one być własnością obydwu osób w tym samym stopniu. Podział pół na pół nie musi być oczywisty, bo równie dobrze możemy dojść do porozumienia, że nasze udziały są określone w innej proporcji. Jeśli jedno z partnerów ma poczucie większego wkładu w gospodarstwo, może zastrzec sobie 70%, drugiemu pozostawiając 30% udziału. Jeszcze jeden drobiazg. Istnieje przekonanie, że banki chętniej udzielają kredytów hipotecznych małżeństwom, bo te statystycznie częściej są skrupulatniejsze w terminowych spłatach. To niekoniecznie prawda, ale sprawą oczywistą jest to, że nigdy nie powinniśmy decydować się na kredyt z osobą, której nie do końca ufamy i nie jesteśmy pewni, że jest odpowiedzialna.
A co w razie rozstania?
Nie ma takiego związku, który nie może się rozpaść. W końcu zdarza się to także małżeństwom. Co wtedy? Jest kilka możliwości. Pierwsza to przeniesienie kredytu, na jedną osobę, która decyduje się na spłaty. Tyle że, ta osoba musi mieć wystarczającą zdolność kredytowa, by spłacać raty samodzielnie. Jeśli to zbyt trudne, może istnieje możliwość nadpłacenia kredytu, tak by pozostała część byłą możliwa do udźwignięcia. Druga z opcji to sprzedaż mieszkania. To definitywne zakończenie związku. Sprzedajecie, spłacacie kredyt, a tym co zostanie, dzielicie się i problem z głowy. Co ciekawe, małżeństwo ma dokładnie takie same opcje.
Artykuł zawiera link płatny do strony partnera.
Jako singiel czułym się dyskryminowany, jeśli nie mógłbym wsiąść kredytu hipotecznego samemu.